sobota, 31 lipca 2010

Krótka przerwa

Krótka mam nadzieję przerwa związana z brakiem internetu. Pojawiło się kilka nowych lalek i przybyło bardzo dużo krzyżyków. Mam nadzieję że wkrótce nadrobię zaległości.

czwartek, 15 lipca 2010

Kolejna odsłona

Ta praca będzie mi się bardzo kojarzyła z latem i upałem. Wstaję codziennie o 6 rano i dłubię. Dłubanie sprawia mi ogromną przyjemność. Od niedzieli przybył kolejny fragment. Idzie pomalutku.


niedziela, 11 lipca 2010

Ciąg dalszy

W niedzielny poranek wstałam przed szóstą. Spacer z psami, śniadanie i praca, praca, praca. Skończyłam w południe i jak widać, coś tam już widać. Boję się, że nie dokończę. Mam taką dziwna tendencję do nie kończenia prac. Być może teraz sie to zmieni, bo czeka mnie generalny remont sypialni, a chcę ją urządzić w stylu indianskim. Albo japońskim. Waga jestem więc się waham i cięzko mi podjąć decyzję co do ostatecznego wyglądu.
Praca wyglada teraz tak:


Zastanawiałam się nad tym ilu nici użyć do wykonania jednego krzyzyka. Z pewnością praca wyglądałaby w oparciu o trzy nitki, ale .. ta praca wymaga łacznia dwóch nici przy wykonaniu jednego krzyżyka. Nie lubie tego, ale faktycznie efekt jest lepszy niz przy użyciu tylko jednego koloru. Praca jest duża, trafi na pewno na ścianę, więc ie będzie idać prześwitów. Czasem trzeba wybrać lepsze rozwiązanie....

sobota, 10 lipca 2010

Upal...nie

Upał niemiłosierny. Tak mówią. Na termometrze o 20:00 jest trzydzieści stopni C.Mnie tam nie przeszkadza! Nareszcie komfort termiczny. Nie jest mi nareszcie zimno.
Od kilku dni puzzle leżakują, bo nie mogę opracować żadnej metody na dokończenie pracy i ułożenie czarnych elementów. W związku z tym, że tkwię godzinami nad układanką, w mojej głowie pojawiają się filozoficzne przemyślenia, ale o tym może kiedy indziej.
Teraz mam tyle:

Jeśli chodzi o prace ręczne, dziś  " Na głównej" Indianka z wilkami.



piątek, 9 lipca 2010

Łapacz snów 3

Żeby nie było, że się obijam-Łapacz snów powiększa się każdego dnia. Teraz rozpoczynam najciekawszą część-piórka. Szczerze mówiąc- końca nie widać, ale postępy i owszem.

niedziela, 4 lipca 2010

Metryczka dla Dawidka-KONIEC!!!

Ukończyłam! A jeszcze kilka miesięcy temu myślałam, że pójdzie jak z płatka. Poszło topornie, ale tylko dlatego, że przechodziłam okres twórczego marazmu. Zbliżające się narodziny bobasa były jednak niezłym dopingiem. Dawidek przyszedł na świat dzięki cesarskiemu cięciu. Dostał dychę punktów. Jest zdrowy i dorodny. Zdjęcie już widziałam. Rodzicom szczerze gratuluję!
A praca właśnie opuściła warsztat i suszy się niedzielnego poranka na balkonie.