Kilka dni ni mogłam pisać, bo zbuntowała się klawiatura (tym razem), więc nie było czasu na buszowanie po internecie.
Przez ten czas zaczęłam haftować Świąteczny TRYPTYK. Rozpoczęłam od końca, czyli od sceny narodzenia. Nie dlatego, żebym już nie mogła się doczekać końca, ale haftowanie od końca, czyli od strony prawej do lewej będzie bardziej praktyczne. Uniknę zagnieceń. Tamborek odrzuciłam precz.
Złota nitka, która o dziwo nie zachowuje się skandalicznie nadaje niezwykłego blasku i wprowadza w świątczny nastrój. Zamierzam zdążyć na czas. Kolejne sceny będą przedstawiały Zwiastowanie i ucieczkę Maryi i Józefa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz